Październikowy „dzień ze mną” rozpoczniemy od wspólnego śniadania, później wpadniemy na chwilkę do centrum miasta, zjemy lunch, odwiedzimy ogród dyniowy, a na koniec zajmiemy się przygotowaniem kolacji.
Dzisiejszego poranka budzik zadzwonił o siódmej rano. Szybki prysznic, ciepły szlafrok i czas zabierać się za śniadanie.
Wiele razy słyszałam, że kuchnia gruzińska podobno jest przepyszna, więc gdy wczoraj przechodziłam koło piekarni, w której na miejscu powstają tradycyjne wypieki, postanowiłam tak zajrzeć.
Poprosiłam o pomoc sprzedawcę.
Co mogłabym jutro zjeść na śniadanie? – zapytałam
– Polecam nasze croissanty. Została tylko wiśnia, malina z czekoladą lub sama czekolada.
Chwilkę się zastanowiłam.
– Malinę z czekoladą poproszę – powiedziałam
– Proszę bardzo!
– Czy gruzińskie croissanty je się na zimno, czy na ciepło?
– I tak, i tak będą dobre. Wszystko zależy od preferencji – odpowiedziała miła pani
Porcja była ogromna i bez wątpienia wystarczy mi jeszcze na jutrzejsze śniadanie. A jak smakuje? To takie trochę ciasto drożdżowe, a na ciepło z kawą, smakuje obłędnie!
Teraz czas na fryzjera, a właściwie na zabieg regenerujący włosy, więc zabieram Was do centrum Warszawy.
Farbowanie, słona woda, słońce, chlor w basenie z pewnością im nie służą. Sama suplementacja nie pomogła po letnim szaleństwie. Na grzebieniu zaczęły pojawiać się włosy, więc najwyższa pora, aby zaserwować mojej skórze głowy saunę. Tak, dobrze słyszycie. Zabieg jest całkiem przystępny cenowo, niedrogi i trwa 20 minut (oczywiście nie licząc mycia głowy na początku, nałożenia pierwsze odżywek, później samego produktu, a na zakończenie zmycia wszystkiego, suszenia i modelowania). Sauna ma za zadanie nawilżyć, zregenerować i odbudować nasze włosy, a efekt w moim przypadku widziany jest od razu.
Też tak masz, że na koniec tygodnia w Twojej lodówce znajduje się mnóstwo niewykorzystanych resztek, które co prawda jeszcze nadają się do zjedzenia, ale kompletnie nie wiesz co z nimi zrobić? Moja propozycja: suchy RAMEN. Ugotuj trochę makaronu, pokrój warzywa, szynkę jeśli masz, usmaż omlet i wszystko polej jedną łyżeczką sosu sojowego. Smacznego!
Teraz czas na małą wycieczkę! Pojedziemy do ogrodu dyniowego znajdującego się na warszawskiej Białołęce, a dokładnie w Galerii Północnej.
W zeszłym roku, aranżacja powstała w ogrodzie, który znajduje się na dachu centrum handlowego. Teraz jest trochę inaczej. Powiększono ją i zbudowano na parkingu przed galerią. Słomiany labirynt, dynie w wielkich skrzyniach, to tylko namiastka tego, co tam zobaczyłam.
Czy wiecie, że 9 października 2016 roku w Niemczech, ustanowiono nowy rekord Guinnessa na największą dynię? Jak myślicie, ile ważyła? Otóż aż 1190.49kg!
Jeśli śledzisz moje profile społecznościowe, to z pewnością zorientowałeś się, że uwielbiam gotować! Mam taką książkę kucharską autorstwa Malwiny Bareły „LUNCHBOX na każdy dzień”, której przepisy inspirowane są japońskim Bento. Odnajdziecie w niej smaki Azji na każdą porę roku! Wiosną przykładowo propozycję na makaron z tofu i szczypiorkiem, latem placuszki serowe z sezonowymi owocami, jesienią schab z imbirem i ryżem jaśminowym, a zimą pomysł na sałatkę ziemniaczaną z wędzonym pstrągiem.
My dzisiaj na kolację przygotujemy placki z dyni, a do tego dip z fetą – to tylko jeden z przepisów Malwiny. Placuszki będą lekko pikantne, a zamiast papryczki, dodam trochę przyprawy chili.
Składniki na placuszki dla dwóch osób:
– 300g miąższu z dyni (bez skóry i pestek)
– kawałek papryczki chili
– dwie większe cebulki dymki wraz ze szczypiorkiem
– 1 ząbek czosnku
– 2 łyżki posiekanego koperku
– 2 łyżki posiekanej drobno natki pietruszki
– pół łyżeczki słodkiej papryki w proszku
– 2 jajka
– 2-4 łyżki mąki pszennej
– sól i pieprz
– olej do smażenia
Dynię trzemy na tarce o małych oczkach i umieszczamy w misce (ja starłam na dużych oczywiście 😉). Chili pozbawiamy pestek i drobno siekamy. Cebulę wraz ze szczypiorkiem drobno kroimy, tak samo czosnek. Do dyni dodajemy chili, dymkę, czosnek, koperek, natkę, słodką paprykę, około pół łyżeczki soli oraz sporą ilość czarnego pieprzu. Wbijamy jajka, dokładnie mieszamy. Dodajemy mąkę po łyżce, za każdym razem mieszając, aż do powstania niezbyt gęstego ciasta.
Na patelni rozgrzewamy olej. Nakładamy nieduże porcje ciasta i smażymy z obu stron do zarumieniania, a następnie odkładamy na papierowy ręcznik.
Składniki na dip z fetą:
– 100g gęstego jogurtu greckiego
– 60g sera feta
– 1 łyżeczka soku z cytryny
– 1 łyżeczka oliwy
Wszystkie składniki blendujemy na gładki sos.
ENJOY YOUR MEAL
Smacznego!
P.S. Gorąco polecam książkę Malwiny! Sama jestem jej właścicielką już od paru lat, ale widziałam ją ostatnio w Empiku, także jeśli chcecie spróbować czegoś nowego, to zapraszam na zakupy!
Co myślisz o tym wpisie?