“Road Trip” po Malcie

Swoją przygodę z Maltą, rozpoczęłam wczesnym rankiem, na lotnisku Chopina w Warszawie. Wrześniowy poranek nie należał do tych najcieplejszych w Polsce, a ja miałam nie lada wyzwanie, bo co tu takiego założyć o czwartej rano, aby się nie przeziębić, czuć komfortowo podczas około trzy godzinnego lotu, a po przylocie już nie tracić czasu na przebieranie, tylko wsiąść w samochód i rozpocząć wakacyjną przygodę? Wybór padł na długą, letnią sukienkę. W stolicy zarzuciłam na nią kurtkę jeansową, którą tak naprawdę założyłam tylko dwa razy podczas całej podróży (w drodze na lotnisko Chopina w Warszawie, a także w drodze powrotnej z niego do mieszkania).

Aby dotrzeć na Maltę, wybrałam polskie linie lotnicze LOT i muszę się przyznać, że pozytywnie się zaskoczyłam. Znacznie różnią się od tych, którymi zazwyczaj podróżowałam do Wielkiej Brytanii. Więcej miejsca, ruchome siedzenia, darmowa woda, bułka słona lub słodka do wyboru, a także coś słodkiego (jeśli więc zapomnicie o śniadaniu, to nic się nie martwcie, nie będziecie głodni).

Po przylocie na wyspę, jeszcze tylko kilka formalności – kiedyś to się podróżowało, wystarczył paszport lub dowód osobisty i nic więcej, a następnie odebranie samochodu z wypożyczalni.

Wakacje czas zacząć: Huuurrrraaaa!

Na Malcie nie ma autostrad. Obowiązują tak naprawdę tylko dwie prędkości: 50km/h w obszarze zabudowanym i 80km/h poza nim, oczywiście o ile w danym miejscu nie ma jakiś specjalnych ograniczeń. Kierownica w samochodach znajduje się po prawej stronie, a także ruch jest lewostronny (takie małe pozostałości po panujących tutaj przez prawie 200 lat Brytyjczykach). Zresztą jest ich na Malcie jeszcze kilka, jak na przykład czerwone budki telefoniczne, czy gniazdka trzybolcowe, które występują w Anglii. Pamiętaj, aby zabrać ze sobą odpowiednie wejście, bo nie naładujesz tam telefonu naszą polską ładowarką, a po co się później stresować? 🙂

Mój hotel znajdował się w północno wschodniej części wyspy, a doba hotelowa rozpoczynała się dopiero od godziny piętnastej, więc z lotniska bezpośrednio, udałam się do dawnej stolicy Malty. Mdina znajduje się w środkowej części kraju na wzgórzu, z którego rozciąga się przepiękny widok…

Malta: Mdina i Valletta – dawna i aktualna stolica kraju

Później, szukając miejsca na lekki lunch w obrębie mojego hotelu, trafiłam do angielskiego pubu w stylu wiktoriańskim. Bardzo klimatyczne miejsce, w którym przede wszystkim, serwuje się maltańskie piwo CISK o lekko cytrusowym smaku, a także darmowe przekąski.

Po zameldowaniu w hotelu, nadszedł czas na mały odpoczynek przy basenie na dachu budynku…

 

W drugi dzień po śniadaniu, od razu wsiadłam w samochód. Pierwsza lokalizacja: Xrobb I-Ghagin. Ogromne, maltańskie skały i wdzierające się do lądu morze w promieniach słonecznych, wyglądały spektakularnie!

Następny przystanek: St Peters Pool – jedna z najbardziej popularnych skalistych plaż na Malcie. Nie byłam tam jednak długo, bo po angielskim śniadaniu i croissantach moczonych w czekoladzie, miałam dość sporo kalorii do spalenia tego dnia 🙂 Weszłam więc z powrotem na schody i powędrowałam szlakiem na południe. Tam dopiero były widoki…

Nie mogłam sobie odpuścić lunchu w miejscowości Marsaxlokk, jakże polecanej przez turystów na najlepszą rybę w Malcie. Cena dziesięć euro w jednej z restauracji zawierała: zupę rybną, rybę z ziemniaczkami i lamkę wina (dodam tylko, że na Malcie dopuszczalna ilość alkoholu we krwi to 0.8 promila). Podobnie jak inni, gorąco polecam to miejsce, jeśli macie ochotę na dania ze świeżych ryb!

Później odpoczynek nad basenem hotelowym, łapanie energii słonecznej, bo tego wieczora, miałam jeszcze w planach kolację w tradycyjnej, maltańskiej restauracji. Ta’ Marija – Your Gastro Maltese Kitchen since 1964 to miejsce, polecane przez samych lokalnych mieszkańców.

https://tamarija.com/

Oprócz smacznej kuchni, trochę historii, a także pokaz tradycyjnego ubioru i tańca! Na moim talerzu tego wieczora rządził królik na trzy sposoby, pasta chyba z soczewicy, jeśli dobrze pamiętam, domowe ravioli, pieczywo z dodatkami, lody, a także wino robione na miejscu. Wspaniała atmosfera, wspaniali ludzie! Cudowne jedzenie, taniec, śpiew, to była uczta, prawdziwa uczta dla ciała i ducha!

 

Po takim wieczorze następnego dnia, nie mogło być inaczej: Valletta – obecna stolica Malty, miasto schodów i uroczysz uliczek…

https://myidyllic.com/malta-mdina-i-valletta-dawna-i-aktualna-stolica-kraju/

 

Kolejnego dnia wczesnym rankiem, udałam się na kolejny „road trip” po wyspie.

Pierwsza lokalizacja: Wall Stone Beach

To takie miejsce, gdzie pierwszy raz na Malcie, widziałam rybaka z psem, nurków, biwak…

Druga lokalizacja: Coral Lagoon

Coś niesamowitego! Pomiędzy morzem, a brzegiem Malty, znajduje się, jak gdyby wycięty laserem okrąg, do którego wpływają kajakami turyści!

Trzecia lokalizacja: Paradise Bay Beach

Piaszczysta plaża, w której się zakochałam…

Czwarta lokalizacja: Popeja Village

W dawnej scenerii filmowej, znajduje się otwarte muzeum, które co roku przyciąga tłumy turystów.

Myślicie, że to już koniec atrakcji na dzisiaj? Absolutnie nie!

W godzinach popołudniowych wybrałam się jeszcze na airshow. Akurat na ten weekend na Maltę przybyli lotnicy między innymi z Wielkiej Brytanii, Włoch i Turcji, a to co robili na niebie, z jednej strony mnie zaskoczyło, a z drugiej zszokowało. Wwwoooooowwww! Coś niesamowitego! Pierwszy raz widziałam w życiu samolot, a dokładnie bombowca, którego głos silnika rozlegał się dopiero, gdy praktycznie kompletnie znikał z moich oczu. Cóż to był za ryk, bo inaczej nie da się tego opisać!

 

Kolejnego dnia, wybrałam się na jedną z najmniejszych, zamieszkałych wysp Malty, do której można dotrzeć tylko drogą morską lub helikopterem!

Witajcie w Blue Lagoon na wyspie Comino! Raju dla nurków!

https://myidyllic.com/blue-lagoon-na-wyspie-comino/

 

Po tak intensywnym czasie, potrzebowałam jednego dnia nad hotelowym basenem!

 

W ostatni już dzień, udałam się na praktycznie całodniowe plażowanie do zatoki Paradise Bay, do której aby zejść, trzeba pokonac aż około 200 stopni.

Po powrocie: czas na drinka! Nie wiem, czy wiecie, ale na Malcie w wielu miejscach obowiązują Happy Hours. Co to oznacza? W wybranych godzinach, w cenie jednego napoju alkoholowego, macie aż dwa!

 

Co musisz koniecznie wziąć ze sobą na Maltę?

Kapelusz, dobre okulary przeciwsłoneczne, specjalne buty do wody, coś na komary, kremy do opalania i po nim nawet we wrześniu, jakieś EURO i tak jak już wspominałam powyżej, przejściówkę do gniazdka typu brytyjskiego.

Bez większego problemu, praktycznie wszędzie, dogadacie się w języku angielskim.

Malta, to bez wąpienia malowniczy kraj!

 

Co myślisz o tym wpisie?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy.