Miałam już okazje jako dziecko, a później będąc nastolatką zdobyć kilka szczytów w naszych polskich górach. Jednym z tych pierwszych, jeśli dobrze pamiętam była Babia Góra, a później dwa razy Pilsko podczas wycieczek szkolnych. Nie liczę Góry Żar i Gubałówki, bo tam wjeżdżałam kolejką. Jednak parogodzinny górski trekking to jest dopiero wyzwanie!
Mając już więc pewne doświadczenie, postanowiłam w tym roku zdobyć jeden ze szczytów w Zakopanem – jak się później okazało, to było moje największe górskie wyzwanie. Już zeszłej jesieni chciałam wjechać kolejką na szczyt Kasprowego Wierchu razem z mamą, ale prawie dwu i półgodzinna kolejka do kasy biletowej zmieniła nasze plany. Tym razem jednak nie odpuściłam. Spakowałam plecak, jakieś kanapki, wodę i wyruszyłam na górski trekking spod stacji kolejki.
dres/tracksuit: NIKE
adidasy/trainers: ADIDAS
kurtka/jacket: MOUNTAIN WAREHOUSE
Początek zapowiadał się całkiem nieźle. Trasa liczyła jakieś trzy godziny planowo. W dolinie było ciepło, wędrowałam wzdłuż strumienia, później serpentynami drogą wśród drzew, aż dotarłam do miejsca, w którym kolejka pokonuje gdzieś połowę swojej drogi. Od tego momentu zaczęła prawdziwa górska przygoda! Dosłownie schody aż na sam szczyt! Najgorsza była już chyba sama końcówka. Wiatr wiał jak szalony momentami, było zimno, ślisko, a śnieg w maju wcale nie ułatwiał wędrówki. Wiele osób przystawało co kilka kroków już w trakcie ostatniego podejścia na szczyt. Pamiętam to uczucie. Chcesz iść dalej, ale nie dajesz dosłownie rady. Widzisz już koniec i to Cię motywuje do dalszej wędrówki, a gdy wchodzisz na szczyt, jesteś z siebie ogromnie dumna!
1987m.n.p.m. – szczyt Kasprowego Wierchu
TO BYŁO NAPRAWDĘ MAJOWE SZALEŃSTWO
Jeśli jeszcze nigdy nie byłaś w górach, polecam zacząć swoją przygodę od mniejszych szczytów. Pewnie to co dla mnie było dość sporym wyzwaniem, dla innych nie jest czymś specjalnie trudnym, bo miałam przyjemność spotkać na szlaku turystów, którzy już któryś raz z kolei wspinali się na Kasprowy Wierch.
Planując swoją wycieczkę w góry, myślałam o tym, aby zejść innym szlakiem do Zakopanego, ale gdy już dotarłam na szczyt, sama myśl o tym, że jest tam kolejka, która zwiezie mnie na dół w jakieś dwadzieścia minut, od razu zmieniła moje plany. Ogrzałam się więc kubkiem ciepłej kawy, zrobiłam kilka pamiątkowych zdjęć i kupiłam bilet. Nie żałuje swojej decyzji. Zjazd jest jedyny w swoim rodzaju!
droga na szczyt jest kamienista
takie widoki mijałam po drodze
doskonale pamiętam ten moment – szczyt Kasprowego Wierchu
pamiątkowe zdjęcie z drugiej strony
czekając na kolejkę
zjeżdżając w dół
Co myślisz o tym wpisie?