Zanim jednak powiem Wam o moich wrażeniach i zdam Wam relację z marcowego dnia, to dzisiaj, w dniu publikacji tego postu, myślami jestem gdzieś zupełnie indziej. Wpis zaplanowałam już jakiś czas temu – zdjęcia i tekst też powstał wcześniej. Dzisiaj nie śpię od wczesnych godzin porannych, dzisiaj pożegnałam swojego dziadka. Miał 91 lat. Dziękuję za to, że z nami byłeś!
Zacznijmy od śniadania – w marcu eksperymentowałam z bajglami!
Potrzebujesz:
– jednego bajgla
– śmietankowy serek kanapkowy (mój był też ze szczypiorkiem)
– garść rukoli
– plaster wędzonej ryby
– dwa plastry pomidora
– dwa plastry mozzarelli
Bajgla posmaruj serkiem kanapkowym, a następnie połóż na niego rukolę, pomidora, mozzarellę i wędzoną rybę.
Smacznego!
bo jak mawiała Coco Chanel: „Kobieta bez zapachu, to kobieta bez przyszłości”
Mój nowy zapach naprawdę jest obłędny, a jedna buteleczka zazwyczaj wystarcza mi nawet na rok!
Tego dnia postanowiłam też wybrać się do Puszczy Kampinowskiej, a relacja z niej już niedługo pojawi się na moim blogu…
To teraz przejdźmy do najważniejszego puntu mojego wpisu: wizyta w restauracji Roberta Lewandowskiego. Zanim jednak tam trafiłam, postanowiłam wybrać się na wieczorny spacer po stolicy i wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby to wiatr nie porwał mi kapelusz z głowy! Na całe szczęście przejeżdżał tamtędy rowerzysta, który pomógł mi go złapać. Gdyby nie on, to pewnie mój kapelusz wylądowałby na środku ruchliwego skrzyżowania – taka historia 🙂
boots/buty: kupione dosłownie rok temu na Allegro
hat/kapelusz: PRIMARK (mam już go parę lat)
jacket/marynarka: BOOHOO
skirt/spódnica: SINSAY
Restauracja Roberta Lewandowskiego „NINE’S” znajduje się na terenie Browarów Warszawskich. Jeśli jesteście akurat koło Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, to udajcie się pierwsze na ulicę Grzybowską, a później idąc nią cały czas prosto w kierunku Muzeum Powstania Warszawskiego, dotrzecie na miejsce w jakieś dwadzieścia minut.
Wnętrze jest na pewno jest bardzo ciekawe i interesujące. Na samym środku znajduje się bar, a kelnerzy witają gości już od samych drzwi serdecznie zapraszając do środka. Po lewej stronie zauważyłam schody z przesłaniem. Krzesła choć na pierwszy rzut oka nie wyglądały, były bardzo wygodne. Miałam też okazję zjeść posiłek z widokiem na wielkie okno. Sufity są dość wysokie, co porównałabym do nowojorskich restauracji. Na ścianach zawieszono sprzęt sportowy i wielkie telewizory.
Znając cenniki warszawskich restauracji znanych osób, spodziewałam się, że będzie jednak tutaj znacznie drożej, także gdy zobaczyłam w menu główne dania poniżej pięćdziesięciu złotych, a nawet czterdziestu, to nie powiem, ogarnęło mnie pozytywne zaskoczenie. Naprawdę można zjeść tutaj smacznie i zdrowo, a przy tym przy rozsądnej cenie. Choć plany miałam na więcej, to po zjedzeniu jednego z proponowanych dań w Main Goooaaals nie miałam już miejsca na nic innego.
Co kryje w sobie karta? Ona tak samo jak wnętrze jest bardzo interesująca i mam wrażenie, że każdy tutaj znajdzie coś dla siebie! Purple Healthy Bowls, sałatki, makarony, hamburgery, ryby, owoce morza, a nawet stek!
NINE’s QUESADILLA na cieście szpinakowym
Wracając do domu, wstąpiłam jeszcze na Plac Europejski.
Co myślisz o tym wpisie?